Wydobyci z zapomnienia

Data: 09.09.2020 r., godz. 08.11    Liczba odwiedzających: 1004
Oddanie hołdu żołnierzom 1920 roku - okiem historyka
Wydobyci z zapomnienia

Szczególnym punktem obchodów 100-lecia Bitwy Warszawskiej było oddanie hołdu żołnierzom roku 1920, spoczywającym na cmentarzach parafialnych. W odróżnieniu od wielu towarzyszy broni, których szczątki leżą gdzieś w mazowieckiej, białoruskiej czy ukraińskiej ziemi, powrócili z wojny polsko-bolszewickiej do domów. Jednak na długie lata zostali zapomniani tak samo jak tamci.

Weterani 1920 r., którym przyszło żyć w pojałtańskiej Polsce, nie chwalili się udziałem w wojnie z państwem, pod którego „opiekuńczymi” skrzydłami po 1945 r. znalazła się ojczyzna.

Czas milczenia


Zwyczajnie, po ludzku, bali się konsekwencji dla siebie i dla najbliższych. Ci ostatni nierzadko nie mieli zielonego pojęcia o ich wojennej przeszłości. Czy ktoś wpadł na pomysł, aby – w tajemnicy – spisać relację o wojennych przygodach dziadka, ukryć ją w komodzie, gdzie czekałaby na lepszy czas? Tak, zabrakło świadomości i wizjonerstwa, a do tego ewentualne souveniry z wojska, jak i wiele innych, uległy dematerializacji. Stąd wziął się niedostatek źródeł, stąd problem z identyfikacją żołnierzy 1920 r.

Wyznanie

- Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie opowieść stryjecznego dziadka, śp. Stefana Sygnarka, mieszkającego w Grójcu przy ulicy Jatkowej, znanego z bitności i zadziorności. Ni stąd, ni zowąd pochwalił się uczestnictwem w wojnie 1920 r. – wspomina Sławomir Sygnarek, architekt, przedsiębiorca budowlany, mieszkaniec Janówka. – To, że na tej wojnie zginął jego brat, Władek, już wiedziałem, ale nasz „Sztefan” wcześniej nigdy nie chwalił się swoją żołnierską metryką. Przy okazji wydało się, że dziura, którą miał w głowie, to pamiątka po bolszewickiej pice. Nie został dłużny wrogowi, traktując go szablą, aż głowa niczym arbuz potoczyła się po podwórzu – mówi pan Sławomir, pokazując zdjęcie siedemnastoletniego Stefana w mundurze żołnierza polskiego.

Stefan Sygnarek wstąpił do wojska zapewne na ochotnika, a przecież jego matka, Julianna Sygnarek, straciła już na tej wojnie jednego syna – Władysława oraz chrześniaka – Bronisława Sygnarka. Być matką w ogóle nie jest łatwo, tym bardziej wtedy, gdy synowie jednych matek zabiją synów drugich matek.

Już można


W latach PRL weterani nie pisali sobie na grobach: „Żołnierz 1920 r.”. Na szczęście dziś można już bez obaw kultywować ich pamięć, czego świadectwem są m.in. głazy stojące w pobliżu sanktuarium Matki Bożej Lewiczyńskiej, z nazwiskami mieszkańców okolicznych wiosek, którzy 100 lat temu spełnili swój obywatelski obowiązek wobec ojczyzny. Właśnie dzięki takim obrońcom Polski, jak oni, księżna Maria Lubomirska z Małej Wsi mogła podarować do Lewiczyna wotum w podzięce za „cud nad Wisłą’.

Trzeba chcieć

Klimat jest odpowiedni, ale ktoś musi chcieć go wykorzystać. Chciał pułkownik Andrzej Kozera oraz jego żołnierze z Centrum Rozpoznania i Wsparcia Walki Radioelektronicznej im. ppłk. Jana Kowalewskiego. Wystąpili z inicjatywą uczczenia 100-lecia Bitwy Warszawskiej oraz Święta Wojska Polskiego poprzez oddanie hołdu żołnierzom 1920 r., pochowanym na cmentarzach parafialnych albo zapisanym w miejscach takich jak ogród pamięci w Lewiczynie. O pomoc w zlokalizowaniu mogił, dotąd nieoznaczonych, poprosili samorządy gminne.
- Jestem szczęśliwa, że rzecz doszła do skutku i odbyła się tak godnie – wyznaje Emilia Tomasiak, która partycypowała w przedsięwzięciu z ramienia Urzędu Gminy w Belsku Dużym. –- Lista żołnierzy walk o niepodległość będzie uzupełniana, a owocna współpraca z wojskiem kontynuowana – zapowiada.

Wąchal i inni

Są rzeczy na niebie… i ziemi… 14 sierpnia na nekropoliach i w miejscach pamięci gminy Belsk pojawili się żołnierze, samorządowcy, nauczyciele, przedstawiciele rodzin, o harcerzach nie wspominając, aby oddać hołd zapomnianym bohaterom roku 1920: Janowi Augusiewiczowi, Józefowi Chrynowi, Stanisławowi Głowackiemu, Piotrowi Jakubczakowi, Wiktorowi Jełowickiemu, Władysławowi Jóźwiakowi, Józefowi Katanie, Franciszkowi Kozłowskiemu, Józefowi Matyjasowi, Antoniemu Mirkowskiemu, Józef Puncewiczowi, Piotrowi Słomińskiemu, Władysławowi Węglarzowi, Józefowi Zarębie, zwanemu Wąchalem. Ten ostatni gospodarz, ochotnik 236. pułku piechoty, uczestnik bitwy pod Ossowem, który do połowy lat 70. stanowił oryginalny element krajobrazu, ciągle gdzieś jadąc wozem konnym, pewnie teraz w niebie podkręca z radości wąsy, a może wraz z dziadkiem Józiem, który nie doczekał wnuka, snują wojenne opowieści.

Remigiusz Matyjas


Źródło: Życie Grójca